OFICJALNA STRONA
KTS ENEA SIARKOPOL TARNOBRZEG

KTS Enea Siarka wciąż trenuje

Nastał trudny czas także dla sportowców, którzy nawet nie mogą dostać się do obiektów sportowych, a o regularnym treningu ze sparingpartnerem zapomnieli dwa tygodnie temu. Zawodniczki tarnobrzeskiej drużyny znalazły jednak w sobie dużo motywacji, a że wyobraźnię mają bujną, dlatego kolejne dni w domowym zaciszu wypełnione są zajęciami od rana do wieczora.

Han Ying rozpoczyna dzień od przepracowania materiału szkolnego z córką Leoni, bo chociaż szkoły zamknięte to wakacji nie ma. – Po obiedzie zabieramy się za trening ciała. Mamy w domu w piwnicy stół do tenisa stołowego, malutko miejsca w środku, ale przynajmniej da się serwować i grać atak przy stole lub przebijać. To i tak luksus, bo inni zawodnicy nawet tego nie mają – mówi Han Ying. Piłki narzuca mąż Leiyang a tarnobrzeska zawodniczka gra na zmianę z córką. – Dokładam jeszcze trochę treningu ogólnego i mamy wyzwanie, że codziennie skaczemy na skakance. Zaczęłam od 1000 i każdego dnia zwiększam ilość przeskoków. Oczywiście, Nini ma odpowiednio mniej, ale nie mam dla niej litości – śmieje się „Hania”.

Dość długo mogła trenować Rumunka Elizabeta Samara, której jednak także zamknięto stoły na klucz. Mistrzyni Europy otworzyła więc domową siłownię i bawi się tam świetnie. – Muszę trenować, bo… co innego robić. Można zwariować w domu, nie jestem przyzwyczajona do tak osiadłego trybu życia, dlatego codziennie robię dwie sesje. Mam gumy, piłki, elektrostymulator pomaga wzmacniać mięśnie nóg. Sytuacja w Konstancy, moim rodzinnym mieście, zaczyna wyglądać nieciekawie, więc wolę nie wychodzić. Trzeba cierpliwie przeczekać ten czas – mówi Eliza.

Wyjątkiem jest Białorusinka Wiktoria Pawłowicz, która zrezygnowała co prawda z życia społecznego, ale swoje obowiązki wypełnia sumiennie. – Rano zawożę córkę do przedszkola, potem trening i do domu. Nic specjalnie się nie zmienia, ale chodzę po utartych ścieżkach – mówi Białorusinka, która na co dzień mieszka w Mińsku.

Treningów nie przerywa Li Qian, która od końca stycznia przebywa w Chinach. Sytuacja wraca do normy, raz dziennie chodzę na halę, drugi trening jest fizyczny. Ciągle gram, ale na razie nie wiem po co – przekornie mówi „Mała”. – Przynajmniej przez tę przerwę mój syn Wiliam zrobił wielkie postępy przy stole. Mieliśmy dużo czasu, a on bardzo chętnie ze mną gra – opowiada.

Komentarze Facebook

Dodaj komentarz

Przejdź do paska narzędzi