OFICJALNA STRONA
KTS ENEA SIARKOPOL TARNOBRZEG

Czwarta dekada złota właśnie się rozpoczęła

Drugi mecz finału play-off nie przyniósł już tylu emocji, co pierwsze spotkanie. KTS Enea Siarkopol wygrał 3:0 we własnej hali z AZS UJD Bebetto Częstochowa i sięgnął po 31. tytuł mistrza Polski.

„Czego może chcieć od życia taki gość jak ja”?

Tak mógł sobie dzisiaj podśpiewywać Zbigniew Nęcek – trener, menedżer i twórca wszelkich sukcesów tarnobrzeskiego klubu. KTS Enea Siarkopol zdominował rozgrywki Ligi Mistrzyń w tym sezonie oraz wygrał – z dużo większym wysiłkiem – polską Ekstraklasę. Przez chwilę wyglądało, że łatwiej zwyciężyć na europejskich parkietach niż przy rodzimych stołach, ale przecież w Tarnobrzegu jest Fu Yu. Pani o kamiennej twarzy, która nigdy się nie skarży, mało kiedy uśmiecha przy stole, ma nienaganną technikę i perfekcyjny serwis. Przy tym stresuje się jak wiele innych zawodniczek. A może nawet bardziej. W ubiegłym sezonie wytrzymała presję w Lidze Mistrzyń i do pewnego momentu dźwigała cały ciężar gry w Ekstraklasie. Szczęście odwróciło się od niej dopiero w finale. Tym razem wydarła losowi to, co jej i całej drużynie zabrał przed rokiem. W Tarnobrzegu, w drugim pojedynku z Anastazją Dymytrenko pokazała cały kunszt swojego tenisa stołowego i ponownie stalowe nerwy – wygrała zasłużenie 3:1. W praktyce oznaczało to, że pod nieobecność Roksany Załomskiej, podopieczne Zbigniewa Nęcka mogą po roku przerwy świętować tytuł.

Dobra zmiana Elizy

Swoje trzy grosze do zwycięstwa wtrąciła Elizabeta Samara, która w półfinale potknęła się na Katarzynie Węgrzyn. W ostatnim meczu tego sezonu nie chciała jednak przegrać. Zbigniew  Nęcek zdecydował się nie ryzykować i wycofał ze składu Han Ying, która w Częstochowie była bliska pokonania Tatiany Bilenko, ale źle rozegrała decydującą odsłonę.

Samara w konfrontacji z liderką gości była faworytką i nie zawiodła oczekiwań. Co prawda musiała mocniej się napracować w czwartej odsłonie, ale zdołała zakończyć spotkanie 3:1. Kropkę nad i postawiła Kinga Stefańska. Przypadła jej nieprzyjemna rola kata, ale podobnie jak w Częstochowie wypunktowała trochę speszoną okolicznościami Julię Szemiel. – Mieliśmy wspaniały klubowy sezon. To wielka zasługa trenera Zbigniewa Nęcka, który potrafił to wszystko tak sprawnie poukładać organizacyjnie i równolegle poprowadzić drużynę w polskich i europejskich rozgrywkach. Jednak bez naszych sponsorów, partnerów i wielu pomocników nawet najgenialniejsze zdolności szkoleniowe na nic by się zdały. Ten sukces naprawdę ma wielu ojców, chociaż Don Corleone zawsze będzie tylko jeden – kwituje kapitan mistrzyń Polski Kinga Stefańska.

Komentarze Facebook

Dodaj komentarz

Przejdź do paska narzędzi