Pierwszy mecz półfinału Ligi Mistrzyń należy do Tarnobrzega. KTS Enea Siarka pokonał na wyjeździe Linz AG Froschberg 3:1 i przed rewanżem 22 marca jest w dość komfortowej sytuacji.
Tarnobrzeżanki zagrały w Austrii bez Gu Ruochen, ale poradziły sobie śpiewająco. – To była prawdziwa robota drużynowa, cały zespół funkcjonował na szóstkę. Wszyscy spełnili swoje zadanie, pracowała ławka, pracowały głowy i każda z zawodniczek wzięła na siebie odpowiedzialność – mówi Zbigniew Nęcek.
Mecz świetnie rozpoczęła Li Qian, która stanęła naprzeciw Soo Wai Yam Minnie z Hongkongu, brązowej medalistce mistrzostw świata w drużynie z ubiegłego roku. Qian, bardzo skoncentrowana, realizowała założenia taktyczne aż do stanu 10:7, wtedy nieudany kontratak zakłócił jej funkcjonowanie. Nie pomogła nawet minutowa przerwa przy ostatniej piłce setowej i rywalka wyrównała. Tarnobrzeżanka jeszcze dwukrotnie była na prowadzeniu, ale to Soo Minnie zapisała seta na swoim koncie. Dalsze odsłony przebiegały w myśl powiedzenia: „ta zniewaga krwi wymaga”, bowiem Li Qian tak się zawzięła, że zawodniczka Linzu zdobyła łącznie już tylko 15 punktów.
Tarnobrzeg prowadził 1:0.
Jednak to, co się stało w kolejnej partii trudno logiczne wyjaśnić. Linda Bergstrom, świeżo upieczona mistrzyni Szwecji, spokojnie zaczęła mecz z Han Ying, ale podopieczna Zbigniewa Nęcka już przed pojedynkiem była nadzwyczajnie nerwowa. – Nie radziła sobie z czopem Bergstrom, z jej atakiem, sama nie mogła przejść do ofensywy. Jak grać, jak zdobyć punkt? – irytuje się Li Qian, która próbowała pomóc koleżance z ławki. Wysiłki szkoleniowca KTS-u także nie pomogły. Ying była jak zamurowana, więc jej rywalce nie pozostało nic innego, jak wygrać ten pojedynek.
Hetman Tarnobrzeg w akcji.
W tej sytuacji spotkanie Sofii Polcanovej i Elizabety Samary stało się podwójnie ważne – gospodarzom zwycięstwo ich zawodniczki dałoby dobry wynik przed rewanżem, a dla gości byłby to wielki krok w stronę finału. Eliza zaczęła w swoim starym, dobry stylu, ale w połowie seta utknęła i pierwsza odsłona zasłużenia padła łupem Polcanovej. Samara jednak się nie poddała, miała wspaniały kontakt z trenerem, realizowała w stu procentach to, czego szkoleniowiec od niej oczekiwał. – Takiej Elizy długo nie widziałem, pokazała charakter, pazur, wytrzymała do końca – analizuje na chłodno Zbigniew Nęcek.
W podobnym stylu podeszła do drugiego pojedynku Han Ying. Nie było widać nawet cienia zawodniczki, która niespełna godzinę wcześniej wszystkiego się bała. Olbrzymią pracę przed tym meczem wykonała Li Qian. „Mała” pomogła przygotować się taktycznie „Hani”, zrobiła wszystko, aby ta zapomniała o wcześniejszej wpadce, bardzo ją wspierała psychicznie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Han Ying pokonała Soo Wai Yam Minnie 11:7, 11:5, 11:1. Chwilę po tym zwycięstwie rozległo się gromkie „Sto lat”, które odśpiewali młodzi kibice z Hetmana, a zaraz po tym nagrodzili KTS hymnem Polski. – Oni są fantastyczni, przy całym stresie meczowym Hetman działa na nas kojąco. Ich „Mała wspaniała” czy na wpół cheerleaderskie pląsy na trybunach nie mogą nie wywołać uśmiechu. Bardzo, bardzo im dziękujemy za tworzenie tak kapitalnej atmosfery – mówi Kinga Stefańska i dodaje, że następnego ranka po meczu Sofia Polcanova przysłała jej wiadomość: „wasi kibice byli wczoraj super, dodają motywacji. To jest fajne.”
Zaraz po meczu z gratulacjami zadzwonił także Stanisław Frączyk, u którego w Stockerau zatrzymał się przed meczem KTS Enea Siarka. – U Stasia jesteśmy zawsze mile widziani, świetnie nam zorganizował pobyt, mogliśmy w komfortowych warunkach przygotować ostatnie szlify przed spotkaniem. Bardzo mu dziękujemy za pozytywną energię i atmosferę – dodaje Zbigniew Nęcek.