Pierwszy mecz finału Ligi Mistrzyń dla Tarnobrzega! KTS Enea Siarkopol pokonał na wyjeździe Etival Clairfontaine 3:2 i przybliżył się do trzeciego z rzędu wygrania prestiżowych rozgrywek. Rewanż już w piątek w Tarnobrzegu.
Tarnobrzeski klub lepiej nie mógł rozpocząć pojedynku o miano najlepszej drużyny Europy. Na starcie spotkały się reprezentacyjne koleżanki: Shao Jieni oraz Fu Yu. Lepsza była ta starsza, liderka portugalskiego teamu, mieszkająca na co dzień na Maderze Fu. Grała spokojnie i mądrze rozprowadzała piłkę czekając na dogodny moment do zakończenia akcji. Bardzo dobrze posługiwała się serwisem i inteligentnie zmieniała tempo. Taka szarpana gra znacząco przeszkadzała Shao, która próbowała szybko atakować znad stołu. Momentami liderka Etival przejmowała inicjatywę i zdobywała po kilka punktów z rzędu. W końcówkach jednak lepiej kombinowała tarnobrzeżanka, która wytrzymała napięcie i nie zdeprymowała się fantastycznymi zagraniami Fu Yu.
Szansy na drugi punkt nie zaprzepaściła Yang Xiaoxin, która stanęła naprzeciw Camelii Iacob, bardzo ofensywnej defensorki. Podopieczna Zbigniewa Nęcka po zdecydowanym początku miała fazę zachowawczej gry, ale szkoleniowiec KTS-u szybko wkroczył do akcji. Pod koniec pierwszego seta, ku wielkiemu zdziwieniu swojej zawodniczki, poprosił o czas i skorygował taktykę, która działała do końca spotkania.
Fortuna się odwraca
Prowadzenie 2:0 Enei Siarkopol trochę zdeprymowało drużynę gości, ale nie widzów, którzy jeszcze mocniej dopingowali trzecią z zawodniczek ASRTT, Marię Migot. Francuzka rozpoczęła z Elizabetą Samarą mocno zestresowana od wyniku 2:6. Na nieszczęście gości jeden zły odbiór serwisu spowodował lawinę kolejnych błędów Elizy, która zakończyła seta 8:11 i w następnym przegrywała 4:9. Wtedy nagle zmienił się obraz gry. Tarnobrzeżanka lepiej odbierała i serwowała oraz przestała popełniać proste błędy. Efekt był piorunujący – wygrana 14:12. Niestety, Samara dalej grała z przestojami. Przegrała trzecią odsłonę i wysoko wygrała czwartą. W decydującym secie nie miała jednak szczęścia – z trzech pierwszych punktów dwa były nie do odbioru, gdyż najpierw Migot posłała piłkę w kant a następnie serwis odebrała po siatce. Zrobiło się 1:3 i trener poprosił o czas. Niewiele pomógł, bo Francuzka grała jak natchniona i po imponującej kontrze wywalczyła pierwszy punkt dla Etival.
Doskonały nastrój udzielił się również Shao Jieni, która w ogóle nie zdeprymowała się wysoką porażką z Xiaoxin w pierwszym secie. Grała konsekwentnie swoje i na dodatek z akcji na akcję coraz lepiej a tarnobrzeżanka ewidentnie traciła animusz. Wyszła co prawda na prowadzenie 2:1, jednak w czwartym secie nie wykorzystała kilku wyższych piłek i o wszystkim ponownie rozstrzygała piąta odsłona. Obie zawodniczki grały wyśmienicie i gdy przy stanie 5:5 podawała Xiaoxin, to wydawało się, że, tak jak do tej pory, znowu zdobędzie punkt. Tarnobrzeżanka wybrała jednak niestety taki serwis, który akurat rywalka potrafiła nieprzyjemnie odebrać i to gospodarze cieszyli się z wyrównania.
– Jieni jest naszą divą, bardzo ją lubimy. Gra bardzo widowiskowo. Na jesieni będziemy świętować dziesięciolecie jej występów w Etival – mówił jeden z wolontariuszy
Fu Yu na posterunku
Na szczęście KTS miał w zanadrzu Fu Yu, profesorkę w grze przeciw obronie. Pomimo, że Iacob grała ponadprzeciętnie to Yu była opanowana i bardzo skoncentrowana. Kluczowy był drugi set, w którym tarnobrzeżanka odrobiła kilkupunktową stratę i kiedy zdobyła zwycięski punkt na 15:13 nietypowo dla siebie mocno zacisnęła pięść z radości. „Vamos!” Trzeci set był formalnością, bowiem tarnobrzeżanka rozluźniona niszczyła bezradną rywalkę.
Mecz był bardzo trudny, hala kameralna wypełniona po brzegi kibicami. Rywalki grały jak natchnione i na dodatek ze sporym szczęściem. Tym bardziej cieszy zwycięstwo. Przed rewanżem jest to cenny wynik. Wracamy z nadzieją, że w naszej hali kibice zgotują francuskiemu zespołowi takie samo przyjęcie, jak my mieliśmy w Etival.
Zbigniew Nęcek