KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg po dreszczowcu pokonał na wyjeździe SKTS Sochaczew 3:2.
Dla tarnobrzeskiego klubu to pierwszy stracony punkt w tym sezonie, ale smakują wyjątkowo dobrze, bowiem przez chwilę wydawało się, że mistrzynie Polski wrócą z Sochaczewa na tarczy.
Wszystko przez niedograne końcówki Elizabety Samary w meczu otwarcia przeciwko Irinie Ciobanu. Tarnobrzeżanka zaczęła jak z nut, prowadziła 2:0 w setach i 10:8, ale cztery kolejne piłki należały do rywalki. Czwarty set przebiegał w myśl powiedzenia: co się odwlecze, to nie uciecze i Samara demolowala Ciobanu do stanu 10:4. W niewytłumaczalny sposób przegrała jednak następnych osiem akcji i losy spotkania zupełnie się odwróciły. W piątym secie tarnobrzeżanka nie była w stanie normalnie funkcjonować.
Szybko straty odrobiła Han Ying, która tylko w pierwszym secie z Magdaleną Sikorską miała problemy z właściwym rytmem. Bardziej dramatyczny przebieg miała trzecia partia. Agata Zakrzewska świetnie rozpoczęła potyczkę z Darią Łuczakowską od prowadzenia 2:0 w setach, ale później bardziej doświadczona przeciwniczka zdołała doprowadzić do remisu. Zawodniczka Zbigniewa Nęcka zmobilizowała się po raz kolejny i była bardzo bliska końcowego sukcesu, jednak nie potrafiła wykorzystać trzech meczboli i z wygranej cieszyła się Łuczakowska.
KTS miał w odwodzie jeszcze raz Han Ying, która nie poddała się presji i wyraźnie pokonała 3:0 Ciobanu. Za to z nerwami nie radziła sobie najlepiej Eliza Samara, która myślami wciąż była w pierwszym spotkaniu. Tymczasem Magdalena Sikorska grała bez żadnej tremy i skapitulowała dopiero w ostatnich piłkach piątego seta.